To bodaj najbardziej znana ''inwestycja przyszłości'' - miasto Masdar w Zjednoczonych Emiratach Arabskich projektowane przez światowej sławy architekta Normana Fostera.
Punktem wyjścia dla inwestycji są badania prestiżowej uczelni Massachusetts Institute of Technology. Wynika z nich, że dzisiejsze technologie pozwalają zbudować miasto całkowicie zasilane ''zieloną'' i jednocześnie nie emitujące dwutlenku węgla do atmosfery. Szejkowie podjęli się tego wyzwania.
Masdar powstaje na pustyni, ok. 20 km od stolicy kraju Abu Zabi. Pierwsze prace nad projektem ruszyły w 2006 r., miasto ma być gotowe do 2020 r. Będzie kosztować ok. 20 mln dolarów i pomieści 50 tys. mieszkańców. Kolejnych 40 tys. osób z innych części kraju znajdzie w Masdar pracę.
Już sama budowa miasta jest zasilana energią pochodzącą z wytwarzanego przez słońce ciepła i światła, a pracę maszyn zużywających paliwo zrekompensuje nasadzenie nowych drzew. Gorącą wodę w kranach mają z kolei zapewnić głębokie na ponad 2,5 km odwierty, którymi popłynie woda ze źródeł termalnych. Wszystkie śmieci produkowane w Masdar mają być ponownie przetwarzane, a odpadki organiczne posłużą za paliwo dla bioelektrowni i kompost dla miejskich parków i upraw. Ponownie wykorzystane ma być też aż 80 proc. wody zużywanej w mieście. Oczyszczone ścieki posłużą m.in. nawadnianiu zieleni. Głównym dostarczycielem wody do miasta - poza źródłami termalnymi - będzie Zatoka Perska. Pochodząca stamtąd woda będzie wcześniej oczyszczona i odsolona.
Ekologiczne są materiały używane do budowy miasta, ekologiczne będą produkty sprzedawane w tamtejszych sklepach. Przyjazne środowisku są też rozwiązania urbanistyczne zastosowane w Masdar. Większość tamtejszych ulic będzie wąska i przez to zacieniona. Zredukuje to potrzebę używania klimatyzacji, podobnie jak 45-metrowa wieża przechwytująca wiatr i kierująca go w stronę publicznego placu. Budynki powstają na osi północ-wschód, przez co do fasady nie będą się mocno nagrzewać. Lepsze nasłonecznienie wnętrz zapewnią z kolei systemu luster kierujące światło do pomieszczeń.
Mieszkańcy Masdar będą przemieszczać się po mieście przede wszystkim pieszo. Wszystkie ulice będą tam chodnikami i publicznymi placami, a cały ruch samochodowy będzie odbywał się pod ziemią. W mieście będzie działał też system samoobsługowych, elektrycznych taksówek - będą kursować pod adresy wskazane przez pasażerów za pośrednictwem elektronicznego panelu.
Inżynierowie z Politechniki Gdańskiej i spółka Deep Ocean Technology z Gdyni opracowują właśnie pierwszy na świecie podwodny hotel. Prototyp budynku ma powstać w Gdyni, a jego zakupem są już zainteresowane władze Malediwów i Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Ważąca 3 tony konstrukcja będzie odporna na trzęsienia ziemi i wywołane przez nie fale tsunami.
Na wizualizacjach hotel przypomina konstrukcje znane z filmów science fiction. To dwa dysku zanurzone pod wodą na głębokości 10 metrów pod wodą, w których znajdzie się ok. 20 luksusowych apartamentów hotelowych. Ich lokatorzy mają docierać do hotelu helikopterami, które będą lądować na bliźniaczym dysku umieszczonym nad powierzchnią wody. Poza lądowiskiem, znajdzie się tam też basen, restauracja i SPA.
Water Discus - tak nazywa się konstrukcja - ma kosztować ok. 50 mln dolarów. Budynek będzie można rozbudowywać o kolejne dyski. Pierwsza konstrukcja ma powstać już w przyszłym roku.
Znane z przemyślanych projektów holenderskie studio MVRDV zaprojektowała nowe południowokoreańskie miasto Gwanggyo, które ma powstać ok. 35 km od Seulu. Architekci zaproponowali postawienie tam budynków w kształcie intensywnie obsadzonych zielenią, stromych wzgórz. Miasto ma zaludnić ok. 77 tys. mieszkańców, którzy zamieszkają w przestrzeniach sprzyjających integracji społecznej.
W Gwanggyo znajdą się wszystkie funkcje - od mieszkalnych, przez biurowe i przemysłowe, po edukacyjne, kulturalne i wypoczynkowe. W atriach budynków mieszkalnych zbudowanych na planie koła znajdą się centra handlowe, biura, punkty rekreacyjne i kulturalne.
Intensywne obsadzenie elewacji budynków zielenią zapewni ich lepszą wentylację i pozwoli zminimalizować energię zużytą na klimatyzowanie i ogrzewanie pomieszczeń. Dodatkowo budynki mają z oddali wyglądać jak autentyczne wzgórza i komponować się z naturalnym krajobrazem regionu.
Jednym z najbardziej znanych futurystycznych architektów jest Belg Vincent Callebaut. Z myślą o uchodźcach, których do opuszczenia domów zmuszą zmiany klimatyczne związane z globalnym ociepleniem, zaprojektował miasto Lilypad. Gdzie mieliby się podziać mieszkańcy terenów zalanych przez podnoszące się morza i oceany? Zdaniem Belga na pływającym mieście-amfibii.
Lilypad pomieściłoby 50 tys. osób, którzy zaludniliby trzy wzgórza pełne domów, miejsca pracy i rozrywki. W centralnym punkcie miasta - przypominającego wyspę - znalazłaby się laguna, która byłaby jednocześnie zbiornikiem wody pitnej (np. oczyszczonej deszczówki). Energii dostarczałby kolektory słoneczne, wiatraki i elektrownie wykorzystujące zjawisko osmozy. Dzięki temu miasto nie emitowałoby do atmosfery dwutlenku węgla.
Mieszkańcy Lilypad prowadziliby nomadyczny tryb życia, bowiem miasto mogłoby dryfować wraz z morskimi prądami. Zdaniem architekta jego projekt jest odpowiedzią na problemy m.in. żyjących poniżej poziomu morza Holendrów, którzy wydają ogromne sumy na instalacje chroniące terytorium ich kraju przed zalaniem, czy zagrożonych zatopieniem wysp Polinezji.
Projektując Lilypad Callebaut inspirował się literaturą Juliusza Verne.
Innym nawodnym projektem Callebauta jest miasto o kształcie rafy, które zaprojektował po trzęsieniu ziemi na Haiti w 2010 r. Miałoby tam zamieszkać nawet tysiąc osób pozbawionych dachu nad głową. Żyliby w dwóch meandrujących pasmach domów pasywnych o metalowej konstrukcji i drewnianej fasadzie. Domy powstawałyby z elementów prefabrykowanych, na mieszkalnej rafie trzeba byłoby je tylko zmontować. Pomiędzy pasmami domów Belg zaprojektował pola uprawne i miejsca służące integracji społecznej, mieszkańcy mogliby również zjadać plony z ogródków zakładanych na dachach domów. Energii dostarczałyby kolektory słoneczne i elektrownie wodne.
Architekt zrzekł się honorariów za ten projekt, ale do jego realizacji nie doszło ze względu na wysokie koszty inwestycji.
Callebaut projektuje nie tylko futurystyczne miasta na wodzie, ale też ekologiczne budowle dla metropolii. Nowemu Jorkowi zaproponował postawienie miejskiej farmy o wysokości aż 132 kondygnacji, którą nazwał Ważką. W budowli - poza terenami uprawnymi - miałyby znaleźć się też biura, mieszkania oraz jednostki badawcze pracujące nad usprawnieniem miejskiego rolnictwo. W zamierzeniu architekta instalacja miałaby powstać na sztucznej wyspie pomiędzy Manhattanem a Queens.
Poszczególne piętra miejskiej farmy miałby mieścić zarówno hodowle, jak i uprawy. W założeniu Callebauta miejska farma produkowałaby mięso, mleko, jaja, warzywa i owoce. Budynek byłby w pełni samowystarczalny pod względem energetycznym, a uprawy byłyby nawadniane m.in. deszczówką.
Brawurowe wizje architektonicznych rewolucji nie są jedynie domeną naszych czasów. Polski architekt Oskar Hansen już od lat 60-tych ubiegłego wieku prowadził zaawansowane studia i prace projektowe nad Linearnym Systemem Ciągłym. Za tą nazwą kryje się koncepcja totalnej przebudowy całej Polski i podzielenia jej na cztery miasta-pasma ciągnące się od morza aż po góry. Pasma Wschodnie, Mazowieckie, Zachodnie I i Zachodnie II miały wchłonąć historyczne miasta. W każdym mieście-paśmie mieszkałoby 10-15 mln ludzi, byłyby one oddalone od siebie o 100-150 km. Pomiędzy miastami miały znajdować się lasy i pola oraz tereny rekreacyjne i zakłady przemysłowe zatopione w zieleni.
Hansen chciał w miastach połączyć w jeden organizm strefy mieszkalne, komunikacyjne i przemysłowe, co miało zagwarantować rozwiązanie wielu problemów transportowych i zniwelować nierówności w dostępie do dóbr kultury, edukacji, opieki zdrowotnej itd.
Podstawową formą komunikacji w miastach-pasmach miała być biegnąca ich środkiem Szybka Kolej Miejska, architekt chciał też połączyć pasma komunikacją poprzeczną.
Elementy koncepcji Linearnego Systemu Ciągłego wprowadzono na dwóch osiedlach zaprojektowanych przez Oskara Hansena i jego żonę Zofię: warszawskim Przyczółku Grochowskim i os. Słowackiego w Lublinie.
Wszystkie komentarze